Wysłany: Nie Sie 31, 2008 4:48 pm    Temat postu: Walenty (1)- syn Franciszka


Na prośbę Danieli wstawiłam jej wspomnienia.

Po wielu poszukiwaniach w archiwach okazało się, że Walenty jest pierwszym synem

Franciszka - brata Andrzeja

My od Walentego

Walenty Galczak urodził się w 1868r. w Kazaniu, jako piąte dziecko Andrzeja i Antoniny.

Jest to data, jaką podają archiwa. Długo zastanawiałam się nad opisaniem

 LOSÓW WALENTEGO, ponieważ istnieją pewne nieścisłości, co do daty urodzin.

 Na grobowcu rodzinnym w Sompolnie, gdzie Walenty został pochowany,

widnieje data ur. 1851r. Dla ścisłości opiszę moje zwątpienia. Otóż córka

Walentego Józefa \zakonnica\ urodziła się w roku 1886, co by znaczyło,

że Walenty miałby 17 lat w momencie jej poczęcia. Józefa opisuje równie

 w swoim pamiętniku, \patrz ’’ PAMIĘTNIK SIOSTRY JÓZEFY’’\ że na początku

 małżeństwa, dwójka dzieci im zmarła. Po Józefie przyszło na świat jeszcze

 czterech synów, zdrowych i rosłych jak dęby. Wobec tego, Walenty liczyłby ok.

15 lat wiążąc się z moją prababką. Trudno jest rozwikłać tę zagadkę, jak również to,

dlaczego w zapiskach zakonnica Józefa nic nie wspomina o swoich siostrach

 przebywających w Stanach Zjednoczonych?. Wspomina tylko o pomocy jaką

otrzymywała od rodziny z Ameryki i o paczkach z UNRY. Stanisława i Maria mieszkały

 w USA nad Jeziorem Michigan. Zimę spędzały na Florydzie, gdyż tam było cieplej.

 Ich córki postanowiły poznać kraj swoich rodziców i przyjechały do Polski w latach sześćdziesiątych\1960\ i w siedemdziesiątych \ 1970\ . Odwiedziły wtedy również

siostrę Józefę w zakonie w Łodzi. Bardzo pomagały całej naszej rodzinie.

Były bardzo szczęśliwe, pogodne i radosne, że mogły poznać tak bliską swojemu

 sercu rodzinę. Były również bardzo religijne, na dowód tego, otrzymałam kiedyś

w liście od cioci Bronisławy, różowy, leciusieńki jak piórko różaniec, który przywiozła

 z Rzymu. Do dziś przechowuję piękne kartki świąteczne przedstawiające Betlejem,

 lub na Święta Wielkiej Nocy postać Chrystusa. Na polski piernik mówiły żartobliwie

 „pierdziel”. Niestety ich młodsze pokolenie nie znało już języka polskiego ,

 i po ich śmierci kontakt się zerwał. Wracając do siostry zakonnej Józefy- córki

 Walentego, polecam przeczytać jej pamiętnik. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć,

 że należała do Wybrańców Boga. Znałam ją osobiście, gdyż często odwiedzałam

 ciocię Józię w Klasztorze w Łodzi na ul. Mariańskiej 3, razem z Babcią Katarzyną

 \55\ lub tatą Jerzym\ 553 \. Kiedy miałam 12 lat spędziłam tam tydzień wakacji,

chodziłam z siostrami na cmentarz, do kościoła, przyglądałam się jak doiły kozy,

chodziłam do warzywnika po włoszczyznę na rosół. Spędzałam z ciocią Józi

ą wiele czasu na rozmowach w pokoju gościnnym \gdzie indziej wszędzie była klauzula\ o nowicjuszkach, o psie który nie wiadomo gdzie miał głowę . Nigdy nie usłyszałam

 co ona przeżyła podczas wojny, że była w obozie , że cudem wyzdrowiała z

 nieuleczalnej choroby. Zbyt dużo o Walentym nie wiem, jedynie z PAMIĘTNIKA JÓZEFY dowiadujemy się, że Walenty był człowiekiem bardzo religijnym i pracowitym.

 Wszyscy synowie umieli pisać i byli rzemieślnikami. Po śmierci żony, przeprowadził

się do syna Stefana do Sompolna, a było to w roku 1932. Dożył sędziwego wieku,

 bo zmarł mając 91 lat. Najstarsza wnuczka Walentego, Alina – córka Ireny \551\

mająca obecnie 75 lat, wspomina, że Walenty był bardzo ciepłym i spokojnym dziadkiem.

Pod koniec życia był niewidomy. Chodził z białą laską, a kiedy spał, wnuki podkradały

 się żeby mu zabrać laskę, a on mawiał spokojnie: „WY HUNCWOTY” .

To było powiedzenie dziadka Walentego. Obydwoje z prababcią prowadzili sklep

 kolonialny we Włocławku, i z tego sklepu utrzymywała się cała rodzina.

Z tego też sklepu musiał uskładać na posag dla córki Józefy, która to, czując powołanie,

 wstąpiła do klasztoru. W posagu tym musiało znajdować się 12 kompletów pościeli,

12 kompletów bielizny osobistej i wiele innych drobiazgów natury osobistej.

Był to niemały wydatek. Dzięki zapiskom cioci Józefy, uświadomiłam sobie,

że byłam czwartym pokoleniem handlowców w naszej gałęzi, które miało sklep.

Pradziadek Walenty we Włocławku, babcia Katarzyna, żona Stefana \55\ prowadziła

po wojnie sklep SPOZYWCZY w Sompolnie, mój tato Jerzy \553\ prowadził sklep

 ŻELAZNY również w Sompolnie, no i ja Daniela \5533\ dwa sklepy w Poznaniu.

Coś w tym musi być. Jakaś żyłka handlowca przekazywana z dziada pradziada.

W roku 1920, Walenty z żoną mieszkał w miejscowości Wistuna- czy jakoś tak,

gmina Dobrzynowo. Znalazłam te dane w książeczce wojskowej syna Stefana z 1920r.

W niej była również piękna modlitwa z 1916r. na obrazku, przedstawiająca zimową

 aurę i rannych żołnierzy polskich , wracających z wojny a w chmurach żłobek .

 Pod spodem napis:
„Boża dziecino w ubogim żłobie. Zwróć nam Ojczyznę, nadzieja w Tobie”.

a odwrocie widnieje piękna Modlitwa Do Dzieciątka Jezus.
„Pan z nieba i łona Ojca przychodzi Oto się z Maryi dziś Jezus rodzi. Łaski przynosi

Kto o nie prosi, Odpuszcza grzechy Daje pociechy. O dajże nam Panie, Niech Polska wstanie.

Usłysz nasze łkanie dziecię Jezusie, Utrwal nas w swej łasce, ustrzeż pokusie.

 Niech skruszy pęta, Łaska Twa święta , Upadnie sroga Niewola wroga, O dajże nam Panie,

Niech Polska wstanie. Uśmierz Panie wrogów, co nas ciężko dręczą, Za modły do

 Ciebie więzieniem nas męczą: Połącz Twe ludy, miłością świętą, Umocnij wiarę

Ojców zwichniętą. O dajże nam Panie, Niech Polska wstanie. „--- \

Za zezwoleniem władzy duchownej. Kraków, dnia 9. grudnia 1916r.\ Być może

ten obrazek otrzymał syn Stefan od Walentego idąc do wojska. Gałązka naszego

 Walentego liczy sobie około stu osób. Wszyscy bardzo się szanują, są bardzo rodzinni

 i co ważne bardzo byli dumni ze swego nazwiska, i godnie je reprezentują.

DANIELA KĘDZIERSKA
z domu Galczak \1633\